niedziela, 15 listopada 2009

Miasto poza czasem.



    Kolejna książka o Barcelonie. Nie mam nic przeciwko temu  tym bardziej, że miałam okazję zobaczyć to piękne miasto i posmakować jego klimat. Książka pozwoliła mi skonfrontować to, co widziałam  i przeczytałam o mieście z moją niewiedzą na temat Barcelony. Pomógł mi w tym dogłębny historyczny  aspekt lektury. Dzięki wnikliwej analizie historycznej autora mogłam przenieść się w dawne czasy i pochodzić oczyma wyobraźni po uliczkach, którymi spacerowałam całkiem niedawno. Pozwoliło mi to też zajrzeć do niektórych zabytków i poznać ich historię.
Książka łączy  w sobie historię, sensację i thriller. Można doszukać się też wątku filozoficzno-religijnego, a ściślej mówiąc rozważań na temat istnienia diabła. Akcja  książki sięga średniowiecza i kończy się współcześnie. Jej główny bohater to mroczna postać, inteligentny wampir zmęczony życiem, który od wieków ukrywa się, wzbudza jedynie odrazę i ciągle musi uciekać. Widzi ponadto w sobie działanie diabła. Na jego trop wpada młoda pani prawnik. Z pomocą detektywa odkrywa przeszłość i tajemnicę swoich przodków, aż w końcu spotyka dziwną i tajemniczą postać. Akcja książki jest wartka i przebiega dwutorowo. Raz jesteśmy wśród bohaterów współczesnych, a raz autor przenosi czytelnika w przeszłość. Im dalej, tym coraz więcej odkrywamy wspólnych wątków tych dwóch światów. Intryga na tle dziejów Barcelony i dylematy między wyborem dobra lub zła to największa zaleta książki. Samo spotkanie prawniczki Marty z wampirem nie przysłoniło ciekawszego wymiaru książki. W obliczu mody na powieści o miastach i o wampirach nie uważam, że ten wątek był celem powstania książki. Sam pomysł na wątek sensacyjny i ukazanie historii Barcelony oraz poważna dyskusja o walce dobra ze złem to ciekawe i umiejętne połączenie, które zadecydowały o tym, że książka stoi na półce w mojej biblioteczce.
A okładka też mi się podoba. I postrzępione celowo kartki także.Cisną mi się słowa : Veni, vidi...

Brak komentarzy: