sobota, 7 sierpnia 2010

Marina



W końcu przeczytałam Marinę Zafona. Myślę, że o tej książce nie trzeba pisać. Wszyscy znają powieści autora, jego piękny język i historie. Ja, przyznaję, trochę boję się Jego książek. Skąd u autora zawsze ten dreszczyk, mroczność, mgła, tajemnice , cmentarze? Cieszy mnie, że akcja rozgrywa się ponownie w Barcelonie, bo jej klimatu zasmakowałam. Chętnie przeczytałabym coś Zafona, ale w innym klimacie i scenerii. Coś bardziej optymistycznego, proszę! Nadmienię jedynie, że pewnie za jakiś rok pojawi się w Polsce kolejna książka autora, bo taką widziałam kilka dni temu w Italii. A fanów Zafona odsyłam do jego strony internetowej, którą zamieściłam w linkach.

Brak komentarzy: