sobota, 17 grudnia 2011

Kiki von Beethoven.


Książki Shmitta czytam z przyjemnością. Zawsze potrząsają mnie i przypominają, co w życiu najważniejsze. Tym razem autor pisze o roli muzyki w życiu człowieka. Ma Schmitt rację, że do określonej muzyki dojrzewamy, niekiedy o niej zapominamy, by w pewnym momencie życia znowu do niej powrócić. Podobała mi się wyjątkowo pierwsza część książki. Staruszka w roli głównej rozkochuje się na nowo w muzyce Beethovena. Zabiera magnetofon do parku i tam zagłusza muzyką poważną spokój spacerowiczów. Pragnie rozkochać się ponownie w fenomenie muzyki wielkiego muzyka. Początkowo w wielu osobach wzbudza oburzenie, by stopniowo zdobyć sympatię i przyjaźń nawet nastolatka. Ten do tej pory słuchał "swojej" muzyki i jeździł na deskorolce. Starsza Pani uczy słuchać go Beethovena i to wcale nie na siłę. Dalsza część książki jest dla mnie zagmatwana i poza tym, że więcej wiem o Bethovenie niewiele pozostawiła we mnie wspomnień. A Beethovena i tak cenię i też uczę się ciągle słuchać jego muzyki.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ostatnio ciągle 'wpadam' na tą książki na różnych blogach.To chyba znak,żeby po nią sięgnąć ;)