niedziela, 20 maja 2012

Marlena de Blasi : Lavinia i jej córki.





Lavinia to osiemdziesięcioletnia Toskanka, seniorka rodu i właścicielka jednego z największych majątków w Toskanii. Jest silna, czasem nieprzyjemna, podejrzliwa, zwłaszcza w stosunku do obcokrajowców. zaczyna ufać jedynie autorce książki i pragnie opowiedzieć jej swoją historię życia. Chce to zrobić dla siebie, aby rozliczyć się z życiem, przeanalizować czy jej trudne decyzje były właściwe. Robi to też dla swoich dwóch córek, kobiet różnych, które różnie kocha. Dlaczego? Odpowiedź znajdziecie w smutnej, ale bardzo mądrej opowieści Lavinii, opowieści z czasów przedwojennych, wojennych i współczesnych. Zobaczycie, że i Wy pokochacie Lavinię mimo, że bywa ekscentryczna, harda i ksenofobiczna. Mnie przypomniała moją babcię i opowieści o dawnej pracy na roli, uzmysłowiła, że będąc turystą bywamy irytującymi "obcymi", którzy najeżdżają na modną Toskanię i pragną znaleźć tam raj dla siebie. Moim zdaniem Lavinia ma wiele racji w swych sądach i opiniach. 
"...jeśli ktoś urodził się, dorastał w jakimś miejscu, jeśli tam jest jego historia, i nagle pakuje się, ucieka...po co?Żeby odnaleźć siebie?Żeby siebie zatracić?To raczej tchórzliwe posunięcie.Co jest najważniejszym pragnieniem emigranta?Zacząć od początku?Dostać jeszcze jedną szansę?Często myślę, że to trochę jak rozwód. Człowiek zostawia drugą osobę, z prędkością błyskawicy znajduje nową i zaczyna proces od początku, idąc tymi samymi, znanymi ścieżkami. Tak samo musi być z porzucaniem jednego kraju dla innego. To, co wydawało się nieodpowiednie lub niedobre w pierwszym, może zacząć się wydawać nieznośnie nieodpowiednie albo niedobre w drugim. Cały ten ruch...to brak dyscypliny. Gdyby tylko ludzie zrozumieli, ze to w nich samych powinna zajść zmiana."
A więc zanim pojedziemy do Toskanii przeczytajmy tą toskańską opowieść.
"Nie mam nic przeciwko obcokrajowcom, dopóki wystarcza im przyjazd w odwiedziny...Albo jeśli tu wracają. Ale nie, jeśli się tu osiedlają. Jestem dość wspaniałomyślna, jeśli o to chodzi, mimo że większość z nich nawet nie wie, jak się zachować. Albo gdzie w ogóle są. Niejednokrotnie słyszałam, jak pytają...czy są już w Toskanii, a spacerują ulicami Pienzy, Massy i Florencji." 
Dalej przeczytamy o ordynarnym wyglądzie turystów. Tym się jednak nie przejmujmy i przeczytajmy książkę do końca.

Brak komentarzy: